Inicjatywa Trójmorza ad. 2022 – wyzwania dla Polski
Zakończony w czerwcu br. szczyt Inicjatywy Trójmorza w łotewskiej stolicy był kolejnym dorocznym spotkaniem na szczeblu prezydenckim, który ukazał trwałość tego stosunkowo nowego formatu współpracy środkowoeuropejskiej.
Tych parę pierwszych lat od inaugurującego spotkania w Dubrowniku w 2016 r. pozwala na wstępne podsumowania dotychczasowych rezultatów. Wyraźnie widać, że Inicjatywa Trójmorza zaktywizowała cały region środkowoeuropejski, wymusiła na poszczególnych stolicach opowiedzenia się za głębszą współpracą regionalną lub też raczej przyjęcia roli obserwatora. Dla współpracy trójmorskiej oznacza to stworzenie różnych kręgów kooperacji, swoistych odmiennych prędkości. To jest jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed Polską, która ma wyjątkowo trudne zadanie przed sobą. Po ostatnich wyborach prezydenckich w Chorwacji w 2020 roku i przegranej Kolindy Grabar-Kitarović jedynym urzędującym politykiem inicjującym powstanie Inicjatywy Trójmorza został Andrzej Duda. Owe osamotnienie było widoczne chociażby na szczycie w Tallinie w 2020 roku, podczas którego jedynymi fizycznie obecnymi przywódcami (z powodu pandemii koronawirusa spotkanie miało charakter hybrydowy) była gospodarz – prezydent Estonii Kersti Kaljulaid, organizator kolejnego – prezydent Bułgarii Rumen Radew i polski prezydent Andrzej Duda. Dodatkowym wyzwaniem jest wspomniany wyżej podział na mniej i bardziej aktywnych uczestników. Z perspektywy Warszawy najważniejsze wydaje się znalezienie odmiennych celów dla zaangażowania w Grupie Wyszehradzkiej i Inicjatywie Trójmorza. Szczególnie że reakcja Bratysławy i Pragi na polsko-chorwacką inicjatywę była bardziej niż ostrożna. Do dziś Czechy i Słowacja należą do państw, które nie zdecydowały się na przystąpienie z minimalnym wkładem 20 milionów euro do Funduszu Trójmorza zainaugurowanego w 2019 roku i obok Austrii są bardziej obserwatorami niż aktywnymi uczestnikami projektu. Jeśli jednym z głównych celów Inicjatywy Trójmorza jest stworzenie brakującej infrastruktury łączącej Północ z Południem, to bez większej aktywności jednego z naszych południowych sąsiadów nie da się tego zrealizować. Kryzys energetyczny wywołany rosyjską napaścią na Ukrainę i ograniczeniem dostaw gazu ziemnego zmusił Pragę i Bratysławę do poszukiwania możliwości skorzystania z polskich alternatywnych źródeł w postaci gazoportu LNG czy uruchamianego gazociągu Baltic Pipe.
Kolejnym wyzwaniem dla Warszawy w kontekście regionalnym są relacje z Budapesztem i konieczność przygotowania odpowiedzi na węgierską politykę w obliczu wojny na Ukrainie. Węgry w pierwszych latach próbowały odgrywać rolę aktywnego aktora w Inicjatywie Trójmorza, w przeciwieństwie do czeskiego czy słowackiego prezydenta, János Áder skorzystał z zaproszeń do Dubrownika (2016) i Warszawy (2017), ale już na następny szczyt do Rumunii nie doleciał. Dodatkowo obecna polityka Węgier, która de facto utrudnia pomoc międzynarodową napadniętej Ukrainie, uniemożliwia poważniejszą współpracę z Budapesztem na poziomie regionalnym czy to w formule Grupy Wyszehradzkiej, czy też analizowanej Inicjatywy Trójmorza. Niestety nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie można było oczekiwać rewizji węgierskiej polityki zagranicznej.
Zmiany polityczne w Chorwacji i zmniejszenie zaangażowania Zagrzebia w Inicjatywę Trójmorza otwiera pytanie o przywództwo, kto wraz z Polską będzie chciał odgrywać rolę współlidera projektu. Na takiego kandydata wyrasta Rumunia, która drugi raz będzie organizatorem szczytu w 2023 roku. Bukareszt jest drugim co do wielkości państwem Inicjatywy Trójmorza, ważnym aktorem międzynarodowych nad Morzem Czarnym. Jednak jest to nie tylko szansa, ale też wyzwanie, gdyż dla mniejszych państw może to być uznane za próbę zdominowania Inicjatywy Trójmorza przez większe stolice.
Optymalnym dla Warszawy rozwiązaniem byłoby większe zaangażowania Słowacji lub Republiki Czeskiej i to z kilku powodów. Przede wszystkim pozwoliłoby to na usprawnienie realizacji głównych celów Inicjatywy Trójmorza, czyli połączenia infrastrukturalnie Północy z Południem. Ponadto pozwoliłoby na aktywizację obumierającej Grupy Wyszehradzkiej i byłoby sygnałem dla małych państw regiony, że są niezbędnym czynnikiem współpracy środkowoeuropejskiej.
dr hab. Piotr Bajda, prof. UKSW
Instytut Nauk o Polityce i Administracji
Uniwersytet kard. St. Wyszyńskiego
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030.